~* Ważne:

Regulamin:
1. Regulamin Twym panem i władcą.
2. Jest to stado koni magicznych. Jeżeli nie jesteś pewien, czy Twoja fotka jest wystarczająco magiczna, zgłoś się do Carmen. (Fotka musi być legalna.)
3. Zapisy w księdze. Ewentualnie na chacie.
4. Nie można używać Caps Locka i pisać "TrAffKą".
5. Każdy koń może mieć magiczną moc, ale bez przesady!
6. O wyrzuceniu ze stada decyduje Para Alpha.
7. Można łączyć się w pary/małżeństwa.
8. Nie ubliżamy sobie. Konflikty załatwiamy poza stadem.
9. O partnerstwie/małżeństwie pisze ogier. (Chyba że takowego nie ma w związku.)
10. Prosimy o zachowanie zasad ortografii i nie używanie emotikon podczas RPG'owania.
11. Fotki wstawiamy zalinkowane (ewentualnie zmniejszone). Wygląda to estetyczniej.
12. Nie podszywamy się pod innych.
13. Jeżeli źrebaki dorosną mogą odejść ze stada.
14. Ten, kto nie napisze w notce powitalnej miejsca w hierarchii zostaje wpisany jako zwykły członek stada. Potem może to zmienić pisząc do Alphy.
15. Wszelkie pytania, pomysły, usterki na blogu, pretensje kieruj do Pary Alpha.

---

Stan Stada:
Klacze: 13
Ogiery: 10
Źrebięta: 1
Razem: 24

Ogłoszenia:
- Stado zostało przeniesione. Proszę zgłaszać się pod notką (lub na gadu do Carmen)!
- Podawajcie nowe miejsca w hierarchii.
- Żyjcie!

Nieobecności:

Shadoweses (do końca wakacji.)

1 sierpnia 2012

Powrót po niezapowiedzianej "wyprawie".

Po kilkunastu długich tygodniach wspólnego błąkania się po lasach, dolinach i górach pod całkiem inną skórą, lecz sercem tym samym do bram stada powróciły dwa znajome wszystkim konie. Smukłe łby przyozdobione długimi, ostrymi rogami, które zastąpiły silne i rozłożyste skrzydła skinęły równo do zebranych. Zauważając Carmen młoda klacz zarżała radośnie i ruszyła skocznym kłusem w jej stronę, by wpaść w "matczyne ramiona". Ogier zaś powitał siostrę jedynie ciepłym uśmiechem. Wiatr bawił się grzywami każdego po kolei. Gdy wziął się on za zabawę z grzywą Carmen, ta machnęła łbem, odganiając dokuczliwe włosie na bok i wtuliła się w córkę. Srokaty, rosły jednorożec zbliżył się i zamachnąwszy długim ogonem przeciął rozgrzane powietrze ze świstem.
- Witajcie. - Rzekł spokojnie, co było do niego całkiem nie podobne. Zawsze witał wszystkich energicznie i głośno. Widocznie przez te tygodnie wiele się zmieniło, ale co jest tego powodem? Wie tylko on i jego siostrzenica.
- Z tej strony Seven, jakby ktoś się nie domyślił. - Ciepłym i donośnym głosem przedstawił się i zwrócił łeb do towarzyszki. Siwa klaczka odeszła od matki i przystanęła przy wujku. Również zachowywała się nie do poznania. Chód miała jakby bardziej wyrafinowany, zdania ubierała w dostojniejsze słowa. Przynajmniej tak się jej wydawało. Ponownie skinęła łbem do stada i uśmiechnęła się wesoło.
- To sem ja, Camelia, pamięta mnie ktoś jeszcze? - Parsknęła cichym śmiechem przestępując z nogi na nogę. Do uszu zebranych dochodziła muzyka grana przez świerszcze. Camelia nie chciała im przerywać, ale musiała powitać przyjaciół ponownie. Rozejrzała się i upewniła czy czasem nie została sama i zaczęła się przedstawiać w jak największym skrócie.
- Nie było nas długi czas, ale to nie jest istotne. Nie jest istotne to, co było. Jesteśmy teraz z Wami tacy sami, jak zawsze. Wygląd się zmienił, owszem, ale dusza została nie naruszona. Charakter uległ małym zmianom. Z rozszalałej, wesołej klaczki stałam się poważną i uważną klaczą. Jak każdy pragnę znalezienia miłości, przyjaźni. W hierarchii pozostaję na miejscu zielarza. - Zwróciła się do Carmen, podając jej saszetkę z ziołami zebranymi na "wyprawie". - Tak za pamięci, to dla Ciebie, mamo. - Siwy łeb skinął w stronę klaczy. Uśmiechnięta wróciła do kontynuowania opowieści. - Od teraz, jak widać nie jestem pegazem, nie wzbiję się w powietrze i nie zwiedzę podniebnych królestw. Skrzydła zostały zastąpione rogiem. Dzięki niemu potrafię wywoływać burze śnieżne, zamrażać/rozmrażać oraz ochładzać powietrze. Wciąż jednak mam moc odmładzania, jakby ktoś się skusił. - Perlisty śmiech klaczy poniósł się po lesie. - Dobrze czuję się w ciele jednorożca. Mam o wiele silniejsze nogi, mogę przemierzyć dłuższe odległości i nie poczuję zmęczenia. - Odkaszlnęła i spojrzała na wszystkich, dzieląc się z nimi szczerym uśmiechem.  - Tyle chyba wystarczy. - Odsunęła się w tył, a w jej miejsce wszedł wysoki ogier, z szarmanckim uśmiechem na pysku.
- Jak już wiecie, to ja, Wasz ukochany rozszalały Sevcio. Tak jak Camelia przeszedłem parę małych zmian, ale nie były one drastyczne, że tak powiem. - Zaśmiał się cicho. - Również z ciała pegaza przemknąłem do skóry jednorożca. Jak cała rodzina, to cała, a nie tylko część. Żadnych nowych, specjalnych mocy nie mam i nie potrzebuję. Nadal jednak posiadam zdolność zmiennokształtności. Miejsca w hierarchii nie zmieniam.
Uh... cóż jeszcze mógłbym o sobie powiedzieć...? - Mruknął. - Zawsze można poznać się bliżej, wtedy dowiecie się więcej. Wybaczcie, ale ja już będę się zbierał. - Rzucił krótko i opuścił łeb, w geście pożegnania. Po chwili wyprostował się, wycofał i zniknął w cieni lasu. "Królowa Śniegu" wypuściła z chrap powietrze, przyozdobione drobnymi płatkami śniegu. - Na mnie też już pora. - Zawróciła i zniknęła w tym miejscu, co jej wuj przed momentem. Carmen pokiwała łbem, pozwalając rozejść się zebranym. Sama stanęła na środku polany, opuściła rozluźniony łeb i zamknęła oczy.

Podobizny:

Camelia
Seven

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz